- 26 lipca to dzień bez komputera - zakomenderowała Marika - Nie usiądziesz. Nie pozwolę Tobie i sama też nie usiądę. Zapiszę na lodówce, żebyś pamiętał.
Tak jakbym zaglądał często do lodówki... Ten brzuch to puchlina głodowa! Zaraz tam efekt podjadania... To kwestia siedzącej pracy i braku ruchu. Podjąłem nawet kroki ku temu, żeby zmniejszyć swoją wagę. Ściągnąłem "profesjonalny" manager treningu na telefon i zacząłem ćwiczyć brzuszki.
Sześciotygodniowy program ćwiczeń - taka informacja widniała w opisie programu. Gdy przyjrzałem się bliżej okazało się, że "tydzień" treningu to tak naprawdę 3 dni. Reszta to odpoczynek? Ale ok, ja nie będę ćwiczył? Ja nie będę ćwiczył?! Potrzymaj kanapkę! I rzuciłem się na podłogę z telefonem w ręku. Odpalić aplikację, przeczytać warunki i informację, że producent nie ponosi odpowiedzialności za moje złamania, uszkodzenia ciała, psychiki i duszy, a tym bardziej za śmierć. Czy akceptujesz? No pewnie! Skoro zapłaciłem producentowi za ściągnięte tego 3 zł to mogę jeszcze mu swoją duszę zapisać. Na szczęście nie było o tym ani słowa w regulaminie, więc zadowolony kliknąłem "Start". Od samego leżenia na podłodze już czułem się zmęczony, a jeszcze nie zacząłem ćwiczyć. Znów dostałem jakieś okienko z tekstem. Przeczytałem. Przeczytałem ponownie. Skoro tak... Pacnąłem "Begin" i do roboty.
- Uff... Ufff... Uuuuffff... I koniec na dziś. Zgodnie ze wskazaniami aplikacji zrobiłem tyle ile się dało, żeby teraz program mógł przeanalizować na jakim stopniu jestem. Myślałem, że z moimi 30 brzuszkami wrzuci mnie gdzieś między "czy ty żyjesz?", a "prawie się oderwałem od ziemi", ale wyszło na to, że chyba jest ok skoro program zalecił dzień odpoczynku i poinformował, że później zaczynam pierwszy etap i będę musiał zrobić 18 powtórzeń.
- Ja nie dam rady? - uniosłem się dumą jednocześnie unosząc się z podłogi
I dawałem radę. W ciągu 1,5 tygodnia zrobiłem 3 tygodniowy plan. Poczułem się jak stachanowiec i już miałem krzyknąć, że plan 6-tygodniowy wykonam w 3 tygodnie ale ugryzłem się w język. W tym momencie bowiem zbierałem się do kolejnych ćwiczeń. Znów informacja, żebym ćwiczył dopóki mogę. Ok, skoro mogę to robię... 150 brzuszków. Zadowolony i zmęczony pozwoliłem, żeby program przemielił tę informację. Wyskoczyło okienko... Zaczynam 4 etap. Po obowiązkowym dniu odpoczynku mam zrobić 106. Gdybym tylko miał siłę zakrzyknąłbym "Ku chwale Ojczyzny", ale energii wystarczyło zaledwie na "Mmmhhhmmm".
Etap 4 "rozgryzłem" w 5 dni. Ciężko było... Jednak gdy wyskoczył mi 5 etap zmiękłem. 146 brzuszków nie dałem rady zrobić. Jak udało mi się z tymi 150 wcześniej? Nie wiem... "Cud Panie! Cud!". Za pierwszy dzień piątego tygodnia zabierałem się przez tydzień. Dochodziłem góra do 130 brzuszków. Później dochodził brak czasu, zmęczenie i tym sposobem mój brzuch dumnie się napuszył i przybrał 4 kg. Dlatego to nie moja wina, że więcej ważę ale to wszystko przez tę głupią aplikację! Zawsze trzeba znaleźć winnego ;)
Ale zaraz... Nie o tym miałem napisać. Miałem napisać co się wydarzyło 26 lipca w sobotę. Otworzyłem oczy, przeciągnąłem się i złapałem za książkę. Godzinę później Marika postanowiła wstać, a skoro tak postanowiła to i wstała. Żeby zaraz siąść do komputera. Ha! I kto wygrał? :P
Żeby jednak odciągnąć człowieka od komputera to przeważnie znajduje mu się inne zajęcie. Marika, a raczej jej kubki smakowe wysnuły myśl:
- Mam ochotę na te dobre jabłka... I soki! Jedziemy?
A co tam. 30 km w jedną stronę, droga równa, prosto jak w
Na miejscu byliśmy ok 12. Jakoś tak pusto. Sobota, może nikt nie pracuje? Ale wyszedł do nas syn Pani Moniki i zaprowadził na halę. Co ma być? Znając asortyment mówię, że wszystkiego po 3 sztuki. Dwie będą dla nas, a jedna dla rodziców. Ale jakoś sporo tych worków tu jest...
Sok jabłkowy - checked!
Sok jabłkowo-marchewkowy - checked!
A te tutaj?...
I dowiedzieliśmy się, że od niedawna oprócz nowości jakim był (jest?) sok jabłkowo-marchewkowy, doszły NOWOŚCI. Specjalnie wielkimi literami, aby odróżnić je od tych "zwykłych" nowości. Jakie to niezwykłości?
- Sok truskawkowy!
- Sok z czerwonej porzeczki!
- Sok z czarnej porzeczki!
Dlatego teraz moja lodówka wygląda właśnie tak:
Na 4 dostępne półki, 3 zostały zajęte przez soki. Już wiem, co będzie stanowiło większość mojej diety przez dłuższy czas :D Może dzięki temu zrzucę trochę masy :P
Wiele osób już miało możliwość spróbować soki z Gospodarstwa Sadowniczego MB i wiecie jak smakują. Nie piłem nigdy w życiu tak dobrych soków. Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że są najlepszymi sokami jakie miałem okazję pić. Teraz do grona 2 soków doszły jeszcze 3 smaki. W sobotę po przyjeździe zamontowałem sok truskawkowy i z kraniku popłynęła czerwona ambrozja :) Jest pyszny! Właściwie to był... jeden worek 5 litrowy został opróżniony w 2 dni. Dziś wyciągnąłem sok z czarnej porzeczki. Z lodówki... zimny... orzeźwiający... a jaki smak! Szkoda, ze worek ma tylko 3 litry. Jutro pewnie wezmę do pracy trochę, a wieczorem już nie będzie kolejnego worka. Bardzo szybko idą, ale przy takim smaku nie mają możliwości utrzymać się długo.
To ja zabieram się za sok i jakąś kolację ;) Miłego wieczoru Wszystkim!
My jeszcze nie próbowałyśmy tych soków. Truskawka mm córa by pokochała pewno
OdpowiedzUsuńJeszcze nie próbowałam tych soków, ale za pewne świetnie smakują tak jak opisujesz ;)
OdpowiedzUsuńI tak długo wytrwałeś w tej aplikacji :)
OdpowiedzUsuńChciałem dłużej ;)
UsuńSoki są genialne. Jak tylko mi się skończą to znów pojadę kupić :D Ale pewnie pojadę wcześniej i siostra zrobi sobie zapasy.
OdpowiedzUsuńZacne zapasy :D Nie piłem tego soku jeszcze, ale z chęcią wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńDużo o tych sokach słyszałam :) Muszę się w końcu na nie skusić :)
OdpowiedzUsuńOj tak pyszne jak nie powiedzieć fenomenalne-sam się do mojego testowania przyłożyłeś +Pani Monika..
OdpowiedzUsuńJa tylko delikatnie pchnąłem sprawę ;) Sok porzeczkowy mi się kończy. Widać jak jest dobry :D Zwłaszcza schłodzony.
Usuń