czwartek, 3 września 2015

Zywel Tour

Witajcie po mojej dłuższej nieobecności. Spowodowana ona była dwoma czynnikami jakimi są urlop i brak przesyłek. Obydwa były zaplanowane. Nie pisałem wcześniej wiadomości, gdyż nie chciałem później biegać na pocztę lub obciążać nimi sąsiadów. Na urlopy z utęsknieniem czekaliśmy od dawna. Specjalnie wziąłem swój w tym samym terminie co Marika żebyśmy mogli gdzieś wyskoczyć.



Tylko gdzie jechać? Ja chciałem nad morze, Marika w góry. W końcu udało się porozumieć i jedziemy nad Jezioro Rożnowskie :) Duży teren, są plaże, sprzęty wodne, można pochodzić po szlakach... Czego brakuje? Tego dowiedzieliśmy się podczas jazdy na miejsce.



Tydzień wcześniej samochód bez problemów przeszedł badanie techniczne., więc można jechać. Powinien wytrzymać :) Kłopotem była pogoda. W mazowieckim (oprócz niewielkich zrywów) deszczu nie było już ponad 1,5 miesiąca. Za to w małopolskim akurat zapanowała moda na wilgoć. Znamy to jednak. Prognoza pogody swoje, a rzeczywistość swoje. Nie rezerwowaliśmy żadnego noclegu, więc weźmiemy na tyle ile będziemy chcieli.

Droga przebiegała spokojnie, jeśli nie liczyć braku jakichkolwiek znaków na niektórych drogach wskazujących na remontowany odcinek drogi. Przez to kilkanaście kilometrów krążyliśmy po wioskach. Kilkanaście kilometrów przez celem podróży... burza... ulewa... Po prostu pięknie. W czasie jazdy słonko przygrzewało mocno, a nagle spadek temperatury i mokro wszędzie. Teraz zawrócić już nie możemy :) Jedziemy do Znamirowic. Mój tata był tam na kolonii w dzieciństwie i mówił, że fajna okolica. Może i taka była ze 40 lat temu, bo teraz jest to wiocha zabita dechami :) Oprócz delikatesów na które natrafiliśmy nie było żadnych tablic informujących o jakichkolwiek noclegach. Co robić? Deszcz pada to nie będziemy teraz się włóczyć nie wiadomo gdzie tylko jedziemy do Rożnowa.

W Rożnowie na próżno jadąc szukaliśmy jakiejś tabliczki "Wolne pokoje" czy czegoś w tym stylu. Znaleźliśmy tylko jedną. Jedną! Miejscowość wypoczynkowa... W każdej tego typu miejscowości zawsze się znajdzie jakaś informacja o noclegach. W Zakopcu miejscowi sami wypatrują turystów i kierują ich do siebie. Tutaj pustka. Jedziemy dalej.

Gródek nad Dunajcem... Inaczej zapamiętałem go z dzieciństwa. Może dlatego, że wtedy było słonecznie :) Zatrzymaliśmy się i szukamy jakiegoś miejsca. Jest szyld "Pokoje"! Ale po chwili rozmowy z właścicielką okazuje się, że nie ma miejsc.

Zapytałem jeszcze:
- Tam na górę warto iść i szukać?
- Tak. 2 domy dalej też wynajmują.
- Widziałem, ale czy wyżej jeszcze coś jest?
- 2 domy wyżej
- Ale czy warto tam na samą górę się wdrapywać? Są tam jakieś noclegi?
- Tak, tak. 2 domy wyżej

Co będę gadał jak do płotu. Zapakowaliśmy się i jedziemy dalej. No przecież MUSI coś być.
Tak... koniec miejscowości i równie dobrze można dać tabliczkę "Koniec Świata. Zawróć". Jednak jest boczna dróżka i przy nim znak "Tanie noclegi", czy "Noclegi na każdą kieszeń". Jakiś taki twór. Skręcamy i... I tyle. Znalazłem zatoczkę i zatrzymałem samochód. Droga biegnie stromo w górę to po co mam na próżno jeździdełko męczyć. Przejdę się kawałek skoro już tylko pokropuje. Oprócz lasu i jakiegoś zarośniętego domu z porwanym w strzępy szyldem nie było tam niczego. Dzicz :) To zawracamy do Gródka. Jak teraz nic nie wpadnie w oko to dzwonię w kilka miejsc. Na szczęście po 30 minutach szukania znaleźliśmy pokój :) W sumie nawet domek trzypokojowy z aneksem kuchennym i łazienką. Cena też nie odstraszała, bo tylko 35 zł. Szkoda tak tylko na jedną noc, dlatego wzięliśmy na 2 noce.

Noc... Jak tu spać jak mi coś piszczy całą noc? Co? Nie wiem. Marika dawno śpi, a ja się kręcę. Pół nocy nie przespałem przez to. TV nie dało się oglądać, bo z głośników przez szum nie można było usłyszeć co mówią.

Następnego dnia co robimy? Pogoda ładniejsza, już bez deszczu. Idziemy się przejść. Jak zobaczyłem stan plaży i wody to odechciało mi się w niej kąpać. W ogóle przez 3 dni naszego pobytu widziałem tylko 3 śmiałków, którzy do niej weszli. Nie wiem co ich skłoniło, ale po kilku minutach już wychodzili. To chyba nie było przyjemne doświadczenie :)



Przed wyjazdem poszukałem atrakcji turystycznych okolic. Jeśli macie zamiar zwiedzać te okolice to równie dobrze możecie włożyć głowę pod koc na kilka chwil. Jest tam tyle samo atrakcji! Chociaż nie... Pod kocem może być ciekawiej. Tam są jedynie jakieś kościółki, ruiny (zamków i kościółków), oraz skały.
Jako, że nie chciałem zwiedzać kilku cegieł (tyle chyba zostało z zamku Zawiszy Czarnego) wybrałem skały. "Diable Skały" i "Skamieniałe miasto". Po drodze był jeszcze stary kościółek w Przydonicy. Kawałek drogi tylko, więc zbieramy się i jedziemy. Dojechaliśmy do Przydonicy. Nawigacja poprowadziła pod sam zabytek. Wysiadamy i.. i możemy jechać dalej. Remont...
Teraz trzeba się kierować na "Diable Skały". Tylko jak skoro nie ma zasięgu? Nawigacja tego nie widzi, ja nie wiem gdzie to jest. Bo co to za wiedza, że jest to obok jakiejś miejscowości? Trudno. Kierujemy się na tę wioskę i jakoś znajdziemy.

W nawigacji jest sporo opcji dotyczących trasy. Można wybrać czy poruszać się autostradami, drogami płatnymi, promem, drogami gruntowymi. Brakuje jeszcze opcji "Strome drogi". I to jak tego brakuje! Rozpędziłem się na tyle ile pozwalała droga i do góry. Po chwili redukcja na 3 bieg... 2 bieg... na 1! Pociągnąłem trochę na 1 i zmieniłem na 2. Dał radę! Na szczycie jeden dom ze stodołą. Czy to dla niego ta asfaltowa droga? Może sołtys? :) Skoro wjechaliśmy to górę to teraz czekała nas droga w dół, a ta wyglądała na bardziej stromą. Marika już się boi, złapała się fotela i czeka aż spadniemy w dół :) Na dole stali jacyś tubylcy i zrobili wielkie oczy jak zobaczyli, że ktoś punciakiem zjeżdża z góry. Widocznie nie jest do droga za bardzo uczęszczana :)

Dojechaliśmy wymęczeni jeszcze kilkoma podobnymi, ale już mniejszymi, górkami do wioski obok której mają znajdować się te skały. Co teraz? Kręcimy się i szukamy, gdzie to jest (zasięgu znów nie było) czy kierujemy się do domku i dajemy sobie spokój z wycieczkami? Odpowiedź była jasna i na szczęście nawigacja zrozumiała, że chyba nie chcemy już toczyć się po górkach, więc wyznaczyła trasę dookoła. Nie, zdecydowanie Punciak nie jest samochodem do wycieczek po tych terenach :) Dlatego po powrocie już tylko sobie pochodziliśmy po okolicy.

Znaleźliśmy mały placyk zabaw z huśtawką i siłownią. Nie mam siły na takie zabawy :)


W takim miejscu wypada tylko zacytować Kabaret Potem: "Chciałby nad poziomy człek, a tu ciągle niż. Nie uciągnie pusty łeb, ciężkiej dupy wzwyż" :P

Co więc pozostało? Zjeść coś, przespać się i następnego dnia wracać. Tak też zrobiliśmy i przez parę dni postanowiliśmy odpoczywać w domu.

To może nad morze?

Sprawdzamy oferty noclegów. Jest ich tak dużo, że bez problemu można znaleźć coś w każdej miejscowości nad morzem. W poniedziałek rano zapakowaliśmy się do samochodu i w drogę. Długa trasa, ale spokojna. Wyjechaliśmy o 5, więc na drogach było prawie pusto. O 10 za Toruniem zrobiliśmy sobie przystanek, a ja korzystając z okazji zatankowałem fiacika. Połowa drogi za nami. Do Koszalina zostało jakieś 240 km. To jedziemy dalej.

3,8 km za stacją "ja mu w gaz, a on zgasł". Podczas jazdy ni z gruszki ni z pietruszki stracił moc. Może wina gazu? Przełączyłem na benzynę i to samo. Siłą rozpędu zatrzymałem się na poboczu i w tym momencie samochód powiedział "Dosyć". Kręcę i kręcę, ale iskry nie ma. 200 metrów za nami była jakaś stacja benzynowa. Przebiegłem się w poszukiwaniu u nich jakiegoś kontaktu do lawety, czy coś. Jest wizytówka, można dzwonić.

Po 40 minutach podjechał mechanik, podpięliśmy samochód linką i ściągnęliśmy na stację. Grzebał w nim ze 40 minut i nie wiedział co to może być. Jedyna rada, zaholować go do Torunia do jakiegoś mechanika. Kilkanaście kilometrów na lince, ale cały czas z myślą "Może to nic poważnego? Tu stukną, tu pukną i jedziemy dalej". U jednego mechanika zawalenie robotą, nie da rady. U innego też mają zajęcie, ale skoro i tak nigdzie nie uciekamy to poczekamy. W międzyczasie rozliczyłem się z mechanikiem. 400 zł za holowanie i naprawę na trasie... I tak zjechał z ceny. Już sobie myślę, że jak jeszcze mechanik tyle zaśpiewa to opłaca mi się go równie dobrze tu zostawić, albo podpalić i zrobić ognisko. Cały zbiornik gazy i połowa baku benzyny. Ognisko byłoby porządne.

Mechanicy od 12 do 16 głowili się co z nim może być nie tak. Znaleźli jedną przyczynę - luźny pasek na rozrządzie. Ostatnio był wymieniany w maju i nie naciągnęli porządnie. W końcu musiało się to stać. Pasek przeskoczył o 1,5 zęba uszkadzając cylindry i na 2 nie było sprężania. Tyle przynajmniej udało mi się zapamiętać z tego co mówili, bo dla mnie to i tak jest jak magia. Koszt naprawy? Równie dobrze można cały silnik robić, więc całość może kosztować 1,5 - 2 tys zł. Matko! Przecież ten samochód nie jest tyle wart! Po drugiej stronie widzę tabliczkę "Skup samochodów", więc to jedyna rada - oddać na demontaż. Ale oni mogą mi dać 300 zł. Maksimum. Nie no, przecież to mi się nie kalkuluje. Poszukałem w internecie (co by teraz człowiek zrobił gdyby internetu w telefonie nie miał?) okoliczne skupy z dowozem. 450 zł i będziemy ok 19. Może być. Zwłaszcza, że za 4 godziny grzebania mechanicy policzyli mi tylko 50 zł. Szkoda im się zrobiło, więc policzyli to jako diagnostykę :) Z tym wszystkim wyjdę na zero. Trudno, ale przynajmniej jakiś grosz z tego będzie.


Już dalej nie pojedzie

To czekamy... Przy okazji załatwiłem nocleg. W końcu przyjechał z lawetą. Zapakowaliśmy go i pogadaliśmy sobie. Jak opowiedziałem mu historię naszego urlopu i wyjazdów to dorzucił jeszcze 50 zł :) Jeszcze się dziwił, że śmiejemy się z tej całej sytuacji. No ale co nam pozostało? Byłem tak wkurzony, że tylko śmiać się można było.

Nocleg w Toruniu... Miałem w telefonie apkę z hotelami i noclegami. Wyszukałem kilka i dzwoniłem. W pierwszym od razu sukces. Jest pokój 2- osobowy, ale... Mamy teraz nieco wyższe ceny. Do 24 sierpnia 65 zł od osoby. Zwątpiłem. Podziękowałem i dzwonię dalej. Nie ma, nie ma, nikt nie odbiera. Przecież nie pójdę do hotelu za ponad 100 zł od osoby. Dobra, to bierzemy już tam. Podrzucił nas jeszcze lawetą prawie pod sam hostel, więc nie musieliśmy krążyć. Hostel na starym mieście. Rzut kamieniem od rynku. Darmowy internet Wi-Fi i... To chyba wszystko z plusów. Łazienka brudna, grzyb się uśmiecha i podaje mydło jak się myjemy. Jest też zaplecze kuchenne, ale wolałem je omijać. Zjedliśmy na rynku pizzę. Pogadaliśmy z grzybem i spać.

Spać... Po takim męczącym dniu powinniśmy zasnąć szybko. Marika zasnęła, ale ja nie mogłem. W dodatku łóżko tak trzeszczało, że nie mogłem się w ogóle dobrze położyć. Chciałem się podsunąć trochę, zaparłem się nogami i poczułem jak łóżko mi ucieka :) BUM! Obudziłem chyba wszystkich w tej kamienicy. Myślałem, że łóżko pękło, ale trzeszczy jak trzeszczało. Zapamiętać - Nie ruszać nogami na łóżku. Ok 1 dopiero przyszedł sen... A i tak obudziłem się o 6. I co zrobiłem? Znów podciągnąłem się na łóżku. BUM! No matko... Jak tu leżeć?


Na trzeszczące belki łóżka położone były dwa kawałki płyty wiórowej. Łączyły się w takim miejscu, że gdy nacisnąłem mocniej nogami jedna się podnosiła i powodowała okropne uderzenie

Dlatego ubrałem się i poszedłem kupić coś do jedzenia i na drogę.

Rodzice cały czas nalegali, że mogą przecież przyjechać i nas odebrać, ale to prawie 300 km. Musielibyśmy siedzieć w tym rydzykownym mieście jeszcze długi czas. Dlatego o 10 byliśmy na dworcu i oczekiwaliśmy na pociąg. Nie wiem czy my jakiegoś pecha mieliśmy w te wakacje, czy co? W czasie drogi z Warszawy do Radomia autobus zaczął szwankować :) Czułem jakby robił się z niego czteroślad i tył próbował gonić przód. Kilkukrotnie kierowca wychodził sprawdzać co jest i zastanawiałem się czy w Białobrzegach nie powie wszystkim, że to koniec podróży. Jednak jakoś dojechaliśmy.

Wymęczeni wakacjami odpoczywaliśmy jeszcze tydzień... Teraz weszliśmy w etap "Mamy za mało pieniędzy, żeby kupić jakiś lepszy samochód" :) Ale znajomy mechanik sprowadzi Seata Ibizę z Niemiec. Dziś właśnie dzwonił, że znalazł taki samochód i podoba mu się, więc i mi się powinien spodobać. Na razie pozostaję bez środka transportu :)

Przebije mnie ktoś z wakacjami? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)
Jeśli jesteś chętny/na na wymianę adresów to zapraszam do skorzystania z formularza. Na pewno się dogadamy